U rolników Katalonii zagrożenie alergicznym nieżytem nosa ustalono na ponad 12%, a astmą - 2,8 %. W Kalifornii było jeszcze gorzej- odpowiednio 23,9 % oraz 4,7%. Choroby te wstępowały najczęściej na farmach drobiu i królików, nieco rzadziej w szklarniach kwiatowych, najrzadziej przy uprawie zbóż. Ostatnio Liccardi i wsp. przeprowadzili ocenę alergii u Włochów nie narażonych zawodowo. Każdy z alergologów wykonał testy skórne m.in. z alergenem królika u 100 kolejnych chorych. Ogółem przebadano 2329 osób. 1602 z nich miało dodatni co najmniej jeden test. W grupie alergików 39 było uczulonych na królika, co stanowi ok. 2,5% .W niektórych rejonach częstość była poniżej 1%, w innych osiągała niemal 5% .Co ciekawe 15 z tych osób nigdy nie miało kontaktu z królikiem, a dalsze 5 czasami kontaktowało się z ich właścicielami , a nie z samymi sympatycznymi gryzoniami ! Tylko 10 z opisywanych alergików miało swoje zwierzę. U nich występowały najcięższe objawy jak astma , u 4 wywołana jedynym uczuleniem- właśnie na sierść królika.. Czy nadal możemy uważać ,że jest to alergia nieistotna ?
Białka tworzące główny alergen królika należą do nadrodziny lipokalin ,ważą 18 kiloDaltonów i mają kod Ory c 1. Dość niezwykłe okazało się odkrycie, że niemal identyczne lipokaliny wytwarza groźny tropikalny pasożyt -schizostoma. Przypomina ono, że pierwotnie reakcje alergiczne były obroną przeciw rozmaitym robakom, co po ich wytępieniu stało się nowym problemem.
Z drugiej strony pojawiają się obserwacje ,że niemowlę urodzone w domu gdzie już było zwierzę – rzadziej choruje na alergię. Być może rodzice co mieli „żywego pluszaka” nie posiadali genów alergii, więc ich nie przekazali dziecku. Albo faktycznym antyalergicznym bodźcem nie był królik tylko ( pardon) jego brudne kosmate łapki, bobki, bakterie i ich toksyny.
Kilka porad: