Jednocześnie jakże błoga cisza panuje na sąsiednim rynku, zwłaszcza gdy chodzi o pieniądze wydawane w większych i mniejszych supermarketach alternatywnej medycyny. Albo o możliwych czy też faktycznych nadużyciach tamże. Czytaliście coś co ja przeoczyłem? Proszę o kopie na adres redakcji .Skomentuję ! Ale na razie zostańmy przy pieniądzach , których obecnie wszyscy szukają na czele z Ogórkiem. Otóż Eisenberg i jego współpracownicy ustalili, że w 1990 roku Amerykanie odbyli w gabinetach medycyny alternatywnej około 425 mln wizyt, więcej zatem niż w gabinetach lekarzy pierwszego kontaktu -388 mln. Oszacowano, że na leczenie niekonwencjonalne pacjenci wydali w tymże roku około 13,7 mld dolarów. Rozwijając wnioski wspomnianych autorów - więcej forsy i to w gotówce płatnej od ręki idzie w USA na nieoficjalne niż legalne leczenie! A u nas ? Pewno podobnie. Jest więc z czego opłacać reklamy w mediach, więc i media zaczynają lubić medycynę niekonwencjonalną. Na marginesie dodam ,że najczęstszym powodem korzystania z medycyny alternatywnej były... bóle pleców. Leczenie choroby zakaźnej, cukrzycy czy wykonanie zabiegu operacyjnego wolimy bowiem powierzyć szpitalowi. A wracając do reklam- Izby Lekarskie starannie dbają, aby informacja o legalnych gabinetach nie była zbyt nachalna ani zbyt wiele obiecująca. Stąd w świadomości Państwa pewne metody jawią się jako znane, głośne, "nieszkodliwe", " naturalne" i "niezwykłe"(jakie to piękne synonimy dla technik w istocie staroświeckich, przebrzmiałych, wątpliwych, dziwacznych i mało skutecznych). Przy jednoczesnej negatywnej propagandzie i biedzie "zwykłych" szpitali i przychodni - nie dziwię się wielu Państwa wyborom. Czy jednak nie szkoda pieniędzy z naszych domowych, dziurawych budżetów na złudzenia?