Teraz wreszcie będzie czysto medycznie. Wiele prac poświęconych miażdżycy udowadnia, że niewielkie dawki alkoholu- właśnie ten jeden drink dziennie- działają zbawiennie na nasze naczynia! Oczywiście o ile nie nadużyjemy "lekarstwa"... Każde bowiem przekroczenie dawki owego drinka (czyli alkoholu o niewielkim stężeniu i ilości) skutkować może ostrym zatruciem wątroby, trzustki, mózgu itp. itd. Znamy te objawy pod wdzięczną nazwą kaca.
Podobnie pożyteczna może być dawka emocji (po lekarsku rzut adrenaliny) podczas Wielkiej Pardubickiej czy innych obstawianych zawodów. Dał nam przykład Małysz... A więc nie jest złem alkohol ani wyścigi konne, lecz nasz do nich niewłaściwy stosunek, chorobliwe uzależnienie, zbytnie uleganie. Taki błąd maleńki gdzieś w mózgu ,który zmienia przyjemność w nałóg, radość w rozpacz, życzliwość w zawiść, a niewinną zabawę w ciężką chorobę...
I może na tym właśnie polega królewskość- której wszystkim życzę na co dzień jak najwięcej - żeby aprobować słabości swoje i innych, być pełnym wyrozumiałości i życzliwości dla wad i grzechów albo lepiej- twórczej radości, a przez to zdrowia. Takiej jak Królowa Matka ciekawej i pomyślnej sędziwości życzę Państwu . Żyjcie jak najpiękniej i jak najdłużej! W tej właśnie kolejności...
PS. Nie dajcie się jeno bawić własnym życiem różnym oszołomom, za to pamiętajcie czasem o swych nadwornych doktorach herbu SPOZ lub NZOZ, a może SPEC?