Rozważmy to po kolei. Po pierwsze: ów nadmierny lęk "miastowych ludzi " wcale się nie udziela mieszkańcom wsi i leśnych osad, którzy - jak zawsze- pracowicie zbierają kurki, maliny i inne dobrocie, często rękami dzieci.
Choć medycyna odnotowała np. u pracowników leśnych obecność przeciwciał wobec chorób przenoszonych przez kleszcze - to większość z nich nie umarła ani nie zachorowała ciężko- a więc jak gdyby zaszczepili się sami. Rzecz ma się podobnie jak z obecnością dodatnich testów czy podobnych przeciwciał wobec alergenów np. chwastów u licznych ludzi nigdy nie chorujących.
Po drugie - na ogół nie chorujemy od samego ukłucie drobnych leśnych czy polnych stworków- a jedynie od zawartego w ich ślinie wirusa czy innego pasożyta. Takie wtręty nosi w sobie- na szczęście- zaledwie co trzeci kleszcz. A więc nie zawsze ukąszenie jest niebezpieczne. Faktyczne ryzyko poznajemy po tzw. rumieniu wędrującym, kiedy zaczerwienienie wokół miejsca ugryzienia powoli rozszerza się koliście jak kręgi na wodzie. W takim przypadku winniśmy odwiedzić lekarza. I to też bez paniki!
Po kolejne - w sprawie os i pszczół i szerszeni i innych "trzmiół" jak nazywają je górale. Tylko bardzo nieliczni ludzie są silne nadwrażliwi na przeciętną dawkę jadu. Niektóre metody naturalne zalecały nawet leczenie np. reumatyzmu przez przykładanie sobie pszczoły do skóry (codziennie jednej więcej - aż do dziesięciu-) i kolana mają przestać boleć. Pamiętam z dzieciństwa jak ćwiczył to mój ojciec we własnej pasiece, z odwagą byłego pilota, kawalera Virtruti Militari. Niestety, bóle kolan nie minęły. Ale metoda miała swój skutek, tyle ,że nieoczekiwany. Otóż jako chłopiec krytyczny uwierzyłem dopiero wówczas we wszystkie opowiadane z humorem bohaterskie ojcowskie przygody i zapragnąłem zostać wojskowym, co się nadal spełnia.
Tak więc radzę Państwu rzeczywiście ostrożnie zwiedzać lasy Meksyku czy Australii- z racji żyjących w nich węży i owadów, których nie znamy. Podobnie w puszczach Ameryki Północnej i dżunglach Amazonki. Natomiast ani w Lesie Łagiewnickim ani Borach Tucholskich nie powinno nas spotkać nieszczęście. Bądźmy ostrożni a nie zastraszeni. Miłych spacerów i mnóstwa grzybów. Kurki latoś obrodziły- sam sprawdzałem!