Tak. Ale czy z tego faktu wynika rzeczywiście podobieństwo obu gałęzi medycyny? Posłużmy się przykładem. Alergolog stosuje szczepionkę odczulającą rozpoczynając od najmniejszej dawki pyłku tolerowanej przez pacjenta. To tak jakby mu dał anty- genu pyłkowego za np.15jednostek zdrowia (jz). Potem co tydzień dodaje więcej (prawie jak w "milionerach"- bo zawsze pada pytanie czy lek nie szkodzi - w tej większej dawce!). I tak mamy 300 jz, j, wreszcie 10 000 jz i tą bezzwrotną pożyczką zdrowia wspieramy organizm co 4 tygodnie. Po trzech - pięciu latach takiej "inwestycji" organizm alergika na ogół staje na nogi - jak sprawne małe przedsiębiorstwo. Tymczasem w wersji homeopatów przed kuracją rozcieńcza się preparat zwany "Londyńskie zanieczyszczenie powietrza," w którym początkowo( podobnie jak w łódzkim powietrzu) jest wiele pyłków i innych zanieczyszczeń. Powiedzmy, że za 15 jz. Jeżeli rozwodnimy to - zgodnie z zasadą homotoksykologów 100 razy - faktyczne stężenie będzie warte o,15 jz, a jeśli - stale zgodnie z zasadami tej nauki-powtórzymy rozcieńczenie do stężenia 1 do 100 000 "lub większego" to z pierwotnych 15 jz chory otrzyma pomoc zdrowotną wartości 0,000015 jz- lub " jeszcze mniej"- np. 0.00000015 jz. Też wartość dodatnia , ale jakby inna niż u tych medyków z Akademii... Czy Państwu nadal wydają się podobne i podobnie skuteczne oba sposoby leczenia?