Czytając to najpierw byłem ucieszony, że nie-naukowe żurnale poświęcają tyle uwagi medycznym szczegółom. Potem, zdziwiony nieco jednostronnością owych reklam, zajrzałem do nudnych lekarskich podręczników. I rzeczywiście tzw. suplementacja czyli uzupełnianie brakujących nam aktualnie elementów do stałej odbudowy organizmu ma już obszerną literaturę. Wspomniane pierwiastki śladowe ( czyli takie które zużywamy w ilościach mikroskopijnych) mogą nas zatruć albo ocalić. Istnieją groźne metale ciężkie jak ołów, kadm czy arsen ( nie , nie Lupin!) oraz rzeczywiście pomagające w zwalczaniu niebezpiecznych tzw. wolnych rodników ochroniarze - np. selen lub cynk. Jednak rzecz nie zawsze jest tak prosta. Bywa, że ochroniarz zwącha się z mafią i zamiast chronić - zaszkodzi nam boleśnie. Na przykład wspomniany selen- okrzyczany antyutleniacz - ma niewiele wyższą dawkę toksyczną od leczniczej. A występuje w wielu modnych zestawach! Stosując faktycznie aktywne, malutkie lecz istotne ,elementy kluczowe dla czynności naszych enzymów, hormonów czy lipidów- musimy albo posiąść wiedzę uczonych, albo spytać fachowca. Pomocne może się okazać zbadanie czego nam brakuje, a czym jesteśmy zatruci. Takie badania wykonywane z włosa, paznokcia lub krwi są dość łatwo dostępne.
Jeżeli tylko "czujemy", że brakuje nam witamin, a nie mamy ochoty na żadne ekstra płatne badania- radzę raczej użyć multi- witaminowych wieloskładnikowych ,dobrze zrównoważonych tabletek niż na własną rękę komponować "ulubioną garść" piguł. To prawda, że w surowicy chorych z rakiem krtani ( badanych w Łodzi) stwierdzono niskie poziomy witamin A, E i beta -karotenu oraz selenu i cynku . Nie oznacza to jednak ,że proste ich uzupełnienie wyleczy nowotwór. Zwłaszcza jak sięgniemy po mono- tabletkę z jednym składnikiem, nawet najsłynniejszym. Z witaminami - jak z winem: stosować warto, ale z umiarem ! A z pierwiastkami- co było wiadomo od szkoły- należy obchodzić się delikatnie...