Komórki ( i człowieka i drożdży) rozmnażają się na ogół rozważnie, najpierw starannie przygotowując podwojenie pamięci genetycznej zwanej DNA, potem tworząc pracowicie i dokładnie nowe DNA, wreszcie rozwodząc się na dwie komórki potomne. Znaleziono wielu akuszerów i adwokatów tych przemian. Ba, ustalono nawet ,że istnieją "punkty kontrolno - naprawcze", sprawdzające czy transportowany materiał jest prawidłowy i w razie czego reperujące co należy. Pracują w nich roboty biologiczne czyli geny CDC28 i CDC2, gotujące białko p34 dla cyklin, które cyrkulują w omawianych cyklach jak cykliniarki po parkiecie. Okazało się, że w komórkach nowotworowych przyroda "zapomniała" wyłączyć pewną cykliniarkę D1, a ta cyklinuje i cyklinuje , aż zamieni cały parkiet w martwe wióry. I dalej chce pracować, bo ma popsuty wyłącznik czasowy( lekarz powie- zaburzoną apoptozę). Oczywiście dozorcy i kontrolerzy Ochrony Immunologicznej wyłączają takie szalone cykliniarki, ale zdarza się i im niedoróbka albo przeoczenie . A jak już pomieszczenie zapełni się wiórami ( tak jak np. nerka - guzem) nawet nie dojdziesz gdzie tkwi pierwotnie pomylona komórka z cykliną D1... Potem już dzieje się tak jak z kukułczym jajem, prawowite narządy ustępują panoszącemu się podrzutkowi, który zabiera wszystko, nawet życie.
Poznanie tego tajemniczego do niedawna cyklu daje szansę na stworzenie leków hamujących roboty CDC albo szalone cykliniarki D1 albo inne subtelne procesy rozwoju raka. Miejmy nadzieję, że nastąpi to wkrótce. Tymczasem pozostaje nam nie igrać z ogniem papierosa, gdzie znajdują się liczne uczynniacze szalonych cykliniarek, które mogą nas "sczyścić do dna ".