Jednak lata 50-te minionego wieku zaowocowały odkryciem w kurzu naszych eleganckich posłań drobnych pajęczaków zwanych Dermatophadoides pteronyssinus ( czyli roztocze kurzu domowego - a dosłownie tłumacząc, drobno-skrzydłe pożeracze naskórka). Okazały się one głównymi sprawcami astmy uczuleniowej! Wyciągi z tego "przyczynowego czynnika " - oczyszczone do formy konkretnych alergenów stanowią dziś powszechnie stosowane szczepionki, skutecznie zapobiegające rozwojowi całorocznych objawów astmy i alergii. Ba , pojawiają się już rekombinowane(czyli odtworzone laboratoryjnie metodami inżynierii genetycznej) "podróbki" owych średniowiecznych miazmatów, o wysokim bezpieczeństwie i skuteczności. Podobny proces dojrzewania nauki do przyrodniczych faktów dokonał się w zakresie tzw. palynologii lekarskiej. Dziedzina ta , stworzona dla oceny kopalnych szkielecików pyłku dawnych roślin w celu datowania np.epoki dinozaurów , rozwinęła się w ogólnoświatowe monitorowanie gatunków uczulających współczesnych obywateli świata.
Jednak jeszcze w latach dwudziestych XIX wieku masowe zapadanie na katar, zapalenie spojówek i duszności w określonych porach roku ( np. w maju) uważano za przejaw... zbiorowej histerii , a nie skutek nawały pyłkowej! Rozpoczynając w latach 70- tych -jako pierwszy lekarz w Łodzi- badania opadu pyłku dla weryfikacji objawów choroby alergicznej i publikując te dane od roku 1990 ,także w prasie codziennej (dla użytku pacjentów) , byłem oskarżany o.. robienie sobie nieuczciwej(?) reklamy. Na szczęście dziś są to już zabawne anegdoty. Choć może nie dla wszystkich.
Tym którzy mi ufają polecam sprawdzanie w codziennych wydaniach "Wiadomości- Dziennika Łódzkiego" co aaaaktualnie pyli nad Pietryną . Przynajmniej w dniu swędzenia oczu , niby " bez przyczyny"...