Okazało się, że nie tylko spożycie zupy z tym warzywem ( nie wspomnę już o sałatce z surowego selera !) ale nawet gotowanie jej dla reszty rodziny wywołało "kichanie, kaszel, świąd podniebienia, pieczenie skóry, kołatanie serca oraz pieczenie i łzawienie oczu". Uff- aż tyle dolegliwości? Zdziwi się ktoś, a inny pomyśli czytając: jak tu żyć bez selera- chyba doktor coś przesolił ! Otóż wyjaśniam, że to nie akurat seler jest szczególnie alergiczny ( choć bywa), ale że warto sprawdzić swoją " świąteczną alergię"- jeśli przytrafiły nam się w trakcie Wielkiego Tygodnia wymienione przed chwilą przypadłości. Nawet pojedyncze! Do ostrożnych "prób świątecznego stołu" przystąpić powinni także wszyscy ci, u których wcześniej testy skórne ujawniły uczulenie na pyłek brzóz (ryzyko ze strony niektórych jabłek i kiwi); pyłek jęczmienia ( szansa na spuchnięte gardło po grysiku i...piwie) czy ziarna pylącej bylicy (obrzęk wargi od selera lub innego warzywa). Taka próba jest w zasadzie obowiązkowa- bo jak tu się wymówić od spróbowania potrawy teściowej lub żony? Nawet gdy zwykle jej nie lubimy? Tej potrawy ,oczywiście oczywiście! Istotne jest -o co zresztą proszę osoby rozważne przecież i oszczędne- by zapamiętać efekt takiej kulinarnej przygody i w ten sposób zyskać na zdrowiu ,a oszczędzić na lekarzach. W innych krajach oznacza się np. orzechy w czekoladce lub sałatce znakiem sygnalizującym możliwą , silną alergię. Podobnie jak u nas - leki. Kiedy będziemy po postnych dniach łasować ( z kiepskim dla brzuszka skutkiem) rarytasy i frykasy- pomyślmy proszę o możliwości uczulenia. A nie tylko przejedzenia...
Hyper-smacznego i hypo-alergicznego jajka życzę wszystkim. Ps. Cukrowe baranki nie dają alergii! Co innego bazie w palemkach- odradzam zatem ich zjadanie- na wszelki wypadek ...