Opisywał ten stan rzeczy profesor Kępiński. Tymczasem my nie chcemy mieć sytuacyjnej ani innej nerwicy. Więc nie lubimy zmieniać prawd podstawowych .Nawet jak upływ czasu zabrał im słuszność. Mimo oczywistych faktów nadal za dobre uważamy czasy socjalizmu, pomimo nowoczesnych, bezpiecznych i skutecznych leków nadal sięgamy po prymitywne zioła itp.
Ten jakże ludzki odruch obrony tradycji jest gwarantem naszego istnienia, ale może być też hamulcem postępu . Lekarze amerykańscy pochylają się obecnie ze zrozumieniem nad metodami tzw. naturalnymi. Chodzi w tym mądrym podejściu o dwie rzeczy. Po pierwsze sprawdzenie , czy stare- w znacznym stopniu przebrzmiałe- metody, nie są aby szkodliwe w świetle dzisiejszej wiedzy( patrz Newsweek- "Trujące zioła") . A po drugie , gdzie tkwiło ziarenko prawdy ( przecież kiedyś pomagały!) i czy nie da się go na nowo wyłuskać , wyszlifować i wykorzystać?
Innymi słowy chodzi o to ,żeby z arsenału medycyny ludowej pozyskać korzyści , mając świadomość jej naiwnych , starych podwalin. Tak jak stawiamy sobie na stole piękny gliniany dzbanek, ale nie będziemy w nim kwasić mleka ani robić masła. Kupimy je w sklepie. Piszę o tym , by Państwu uświadomić rzecz tak prostą , aż banalną . Nie ma sprzeczności między celami( a po trosze i wiedzą do pewnego momentu czasu) profesora medycyny i znachora. Każdą rzecz- i masło i lek - można zrobić "po staremu" lub po nowemu .Dlaczego nie słychać o naturalnym sposobie robienia w domu masła? Bo stał się niepotrzebny!
Naukowa wiedza ulepsza się stale: upadają wczorajsze dogmaty. Tak jak zmienia się - dajmy na to - telefonia. Ale oczywiście ktoś może wybrać telefon" na korbkę" zamiast "komórki'. Tylko po co twierdzi, ,że dzwonić "na korbkę" jest " naturalniej"?