Niektórzy , przykro doświadczeni w przeszłości, odwiedzają ulubionego lekarza. Ten na ogół -widząc "przewrażliwioną ' matkę- po ogólnym zbadaniu pociechy zapewnia " z pobłażliwym uśmiechem" ,że nic złego się nie dzieje. I niby tak. Matka - choć w głębi duszy chciałaby solidniejszego badania, może jakichś testów czy wyników z laboratorium- uzyskuje poczucie spokoju. I wydaje się ,że wszyscy mają rację. Czy rzeczywiście?
Otóż niezupełnie. Istnieją bowiem dwie medycyny, różniące się obszarem działania. Nazwijmy je "metodą mandaryna "oraz " metodą katastrof". Pytanie matki było w pierwszym, odpowiedz lekarza najczęściej bywa w drugim. O czym traktuje "medycyna mandaryna"? Jak pamiętamy, chińscy wielmoże płacili swoim lekarzom za cały okres dobrego zdrowia ( coś tak jak my na Kasy Chorych), a przestawali opłacać swych cyrulików w razie zachorowania. Warto pomyśleć czym zajmował się wspomniany skośnooki specjalista od zdrowia(właśnie od zdrowia !) , gdy jego pan lub panicz byli w dobrej formie. Jak sądzę- starał się ubiec wszelkie choroby! Może dobierał zdrową dietę? Może zalecał odpowiednie ćwiczenia? A może często badał swych podopiecznych skupiając się na najwcześniejszych, drobnych symptomach zagrażającej choroby ?
Jego inaczej myślący kolega "od katastrof " nie zwykł "wywoływać wilka z lasu", więc nie wychodzi naprzeciw przyszłym, być może, chorobom. Nie ma na to czasu zajęty ratowaniem ludzi przed śmiercią lub kalectwem. I naprawdę wykonuje swoją robotę wspaniale operując serca lub żołądki , ścięgna czy zatoki. Nastawia złamania, nacina ropnie a najczęściej skutecznie likwiduje zapalenia wszelkich okolic ciała. W medycynie naukowej oba obszary przenikają się wzajemnie. Z tego wynika wiedza ,że ponad 90% łódzkich dzieci szkolnych ma wady postawy ,a ponad 20 % alergie, itd. Pytanie matki trafnie to wyczuwa! I słusznie oczekuje ona zaleceń zapobiegawczych, korekcyjnych, rehabilitacyjnych, wzmacniających!
Myślę, że stać nas już na "metodę mandaryna" i cieszę się z rosnącej potrzeby troski o zdrowie ,a nie tylko o świetny ratunek w razie "chorobowej katastrofy ". Też ważny, ale oby jak najrzadziej.