Jak pamiętamy ze szkolnych lektur wyśmiewał je w swych nowelach już Bolesław Prus. "Współczesne znachorstwo jest bardziej oświecone i szerzy się w gabinetach medycyny pierwotnej, oferującej swoje usługi pod postacią różnych zabiegów lub mieszanek ziół "- pisze prof. Horst . Akademicka , naukowa medycyna dawno porzuciła błędne praktyki ,ale warto wspomnieć ,że jeszcze niedawno leczono w słynnych klinikach wirusowe zapalenie wątroby... twarożkiem! Skuteczny system tzw." medycyny opartej na faktach" szybko eliminuje niektóre błędne, choć tradycyjnie wydawałoby się skuteczne terapie. Wraz jednak ze zwiększaniem się dystansu wiedzy obu gałęzi "lecznictwa" zmienia się stosunek do chorego. Lekarz- naukowiec , ze swoim chłodnym umysłem, trudnym słownictwem i powściągliwymi emocjami nie zawsze potrafi wzbudzić zaufanie chorego, który wówczas wybierze "swojskiego", prostego, w dodatku owianego nimbem tajemnicy znachora anno 2001 . Przy okazji dodam, bo o tym za mało się mówi- wykorzystującego oszukańczo elementy socjotechniki i marketingu. Na dowód prawdziwości tego co piszę niech posłużą jakże liczne publikacje prasowe o rozmaitych bzdurnych" świeczkach" lub obrzydliwym chyba dla każdego "piciu moczu". Chwilami odnoszę wrażenie ,że jest tego typu doniesień- niewątpliwie promocyjnych- więcej niż rzetelnych informacji z prawdziwych klinik . Być może jednak ,właśnie my sami- lekarze- powinniśmy , przez bardziej ludzki stosunek do naszych - przypisanych jak w feudaliźmie - podopiecznych, odzyskać ich zaufanie. i wygrać z zacofaniem. Choć " zawsze pozostanie margines dla medycyny niekonwencjonalnej w przypadkach absolutnie nieuleczalnych" jak sądzi prof. Horst.- niech będzie ich coraz mniej- I niech częściej zdumiewa nas sukces chemioterapii w białaczce dziecięcej niż rzekome "powodzenie" np..". urynoterapiii!