Z drugiej strony powszechność złudzeń i iluzji chroni nas przed depresją wywołaną prawdziwym , okrutnym obliczem rzeczywistości gdy przychodzi stawić czoła rozpoznaniu złośliwego nowotworu . Przeprowadzone ostatnio przez jedną z moich wspaniałych doktorantek badania dotyczące jakości życia w raku krtani wykazały rzecz początkowo zaskakującą. Otóż poczucie sprawności fizycznej i psychicznej , odczuwanie bólu a nawet ...jakość mowy czy połykania tylko nieznacznie różniły się w porównaniu do osób z banalnymi chorobami krtani czy do ludzi zdrowych. A przecież z lekarskiego punktu widzenia byli zagrożeni mniejszym lub większym kalectwem a nawet zgonem wskutek odwlekania terapii. Ten pozorny paradoks dobrze ilustruje "ucieczkę w złudzenia" w razie realnego ale niechcianego zagrożenia. W sytuacji faktycznie beznadziejnej stanowi to bezcenną ochronę przed depresją i załamaniem. Jeżeli jednak istnieje choć cień szansy( a myślę ,że istnieje niemal zawsze) to owo ochronne myślenie i wynikające z niego zachowania mogą naprawdę spowodować tragiczny błąd. Na przykład wybranie huby zamiast radioterapii lub "nastawiania i prądowania" zamiast operacji. Dlaczego to pisze w felietonie o promocji zdrowia? Otóż uważam, że przyszła pora aby podjąć budowanie Nowych Szkól dla chorych z rakiem , gdzie w życzliwej atmosferze lekarze i promotorzy zdrowia pomogą potrzebującym oddzielić nadzieje od złudzeń i zbawczą łaskę skalpela od zgubnego we wczesnych nowotworach skutku medycyny naturalnej.